niedziela, 28 listopada 2021

Katowicka moderna cz.1

Dziś przeniesiemy się ze śląskiej wsi sprzed przemysłowej rewolucji jaka dokonała się w tym regionie wprost do centrum wielkiego miasta, pomiędzy wielkie gmaszyska i w sam środek ulicznego gwaru. Drodzy moi mili przed Wami wielka dama architektury - moderna!

Ale zanim o niej to najpierw mała dygresja historyczna. Po pierwszej wojnie światowej, Powstaniach Śląskich i plebiscycie Katowice przypadły Polsce i z miejsca, zgodnie z uchwałą sejmu z 15 lipca 1920 roku, zostały stolicą autonomicznego województwa śląskiego. Głównie dlatego, że nie było innego kandydata do tej roli - inne nadające się miasta, takie jak Bytom czy Gliwice, przypadły w udziale Niemcom. Taka stolica trochę z przypadku, ale skoro już jest to musiała przecież wyglądać godnie i światowo. Zwłaszcza, że tuż za miedzą było państwo, delikatnie pisząc, niezbyt nam przyjazne, któremu trzeba było zaświecić w oczy blichtrem i potęgą.

Katowice, ma się rozumieć, w roku dwudziestym nie były jakąś zapadłą dziurą a prężnym ośrodkiem przemysłowym i handlowym. Ale były też, jak na stolicę ważnego województwa, zbyt mało prestiżowe, nie miały światowego blichtru. Były też ciut przymałe, zbyt ciasne by móc się rozwijać dlatego już w roku 1924 włączono do miasta okoliczne gminy: Dąb, Załęże, Brynów, Bogucice i Ligotę. Kiedy już problem przestrzeni udało się rozwiązać do pracy przystąpili urbaniści i architekci, którzy postanowili przekształcić je w nowoczesną metropolię. I to się udało! Dość napisać, że to właśnie Katowice doczekały się przed wojną przydomka "Polskie Chicago". 

Ok, dość historii, wróćmy do katowickiej moderny. Najbardziej znanym jej przedstawicielem jest bezwątpienia Drapacz Chmur (na pierwszym zdjęciu). I bardzo słusznie bo jest to budynek modernistyczny na wskroś: nie tylko w znaczeniu stylu architektonicznego ale też całkiem wprost, w chwili swojego powstania był bardzo nowoczesny, postawiony z użyciem najnowszych zdobyczy techniki budowlanej. Decyzję o budowie podjęto w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w roku 1930, kopanie fundamentów rozpoczęto 14 maja tegoż samego roku a gmach do użytku oddano już cztery lata później, w roku 1934. Cóż, można tylko pozazdrościć tempa inwestycji i sklinać pod nosem na naszych współczesnych wykonawców. Dobra, dość tych psujących nerwy wtrętów. Budynek powstał w oparciu o ultranowoczesną wtenczas konstrukcję szkieletową - znaczy, że najpierw powstał stalowy szkielet dopiero później wypełniony klasycznymi materiałami budowlanymi. Wszystkie obliczenia wykonał profesor Stefan Bryła, ten sam, który zbudował pierwszy na świecie stalowy most spawany. Można powiedzieć, że to import z USA, wieżowce Manhattanu, Chicago i innych amerykańskich metropolii były budowane wedle tej właśnie technologii. M.in. stąd się wzięło zapewne określenie "Polskie Chicago". W budynku znalazły siedziby urzędy: Inspektorat Kontroli Skarbowej, Urząd Akcyz i Monopolów, Urząd Katastralny, Urząd Kontroli Skarbowej, Urząd Opłat Stemplowych i Urzędy Skarbowe Podatków i Opłat Skarbowych I, II i III. A w części mieszkalnej, w dużych i luksusowych lokalach, zamieszkali urzędnicy zatrudnieni w wymienionych urzędach. I dwie ciekawostki na koniec: na ostatnim piętrze Drapacza mieszkania dostali windziarz i palacz. Dlaczego tak? To proste - gdyby zawalili obowiązki to ten pierwszy musiałby zasuwać po schodach, a ten drugi odczułby zimno najsamprzód. Cwane, prawda? A sam budynek w momencie oddania do użytku był najwyższy w Polsce, przebił go w kilka miesięcy później słynny warszawski Prudential. Też obliczany przez profesora Bryłę.

Drugą budowlą na Szlaku Moderny, którą chciałem Wam pokazać dziś jest katowicka Archikatedra Chrystusa Króla. Kontrastowo można powiedzieć, bo o ile Drapacz Chmur wybudowano w tempie rekordowym to stawianie katedry wlokło się, wlokło i dowlec do końca nie umiało. Budynek w stylu klasycyzującym zaprojektowało dwóch architektów: Zygmunt Gawlik i Franciszek Mączyński, przewodniczącym Komitetu Budowy Katedry w Katowicach został ksiądz Emil Szramek a swoim patronatem budowę objęły, obok władz kościelnych, władze autonomicznego województwa śląskiego, które wyasygnowały na ten cel okrągłą sumę pięciuset tysięcy złotych (pieniądze te przeznaczone zostały na zakup gruntu). Kamień węgielny wmurowano 4 września 1932 roku, w uroczystości uczestniczył sam arcybiskup  Adam Stefan Sapieha nazwany później Księciem Niezłomnym dzięki postawie jaką zaprezentował wobec niemieckiej okupacji. Tej samej, która przerwała budowę katedry we wrześniu 1939-go roku. A potem władzę w Polsce przejęli, dzięki sowieckim czołgom, komuniści, dla których Kościół Katolicki był wrogiem publicznym numer jeden i na kontynuację budowy nie zezwolili. Mimo tego, że Bolesław Bierut by się przypodobać narodowi osobiście niósł baldachim nad prymasem Hlondem podczas procesji Bożego Ciała w Warszawie. Zgodę wydano dopiero w roku 1947 i to pod warunkiem wprowadzenia do projektu poważnych zmian, takich jak obniżenie kopuły o niemal czterdzieści metrów by ta nie dominowała nad pejzażem miasta. Początkowo ksiądz Rudolf Adamczyk, nowy przewodniczący Komitetu Budowy Katedry, to żądanie odrzucił ale ostatecznie, w roku 1954 zostało ono przyjęte głównie dzięki zastępującemu katowickich biskupów księdzu Janowi Piskorzowi należącemu do tzw. księży patriotów. Budowę zakończono w roku 1955 (choć prace wykończeniowe trwały jeszcze do połowy lat sześćdziesiątych) a konsekracji, w zastępstwie biskupa katowickiego, ordynariusz częstochowski biskup Zdzisław Goliński. 

Na dziś to tyle, za tydzień druga (i, być może, wcale nie ostatnia) część opowieści o katowickiej modernie. To tak naprawdę temat rzeka, można by o niej napisać grubą księgę drobnym maczkiem a i tak znalazłoby się coś, co można by do niej dodać. Zapraszam do czytania a, przede wszystkim, do ruszenia Katowickim Szlakiem Moderny i zobaczenia tych wspaniałości na własne oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz